Fragmenty książki "Przechytrzyć śmierć" t.I

Str. 102

...Zeskoczyła na ziemię, lecz niestety o mgnienie oka za późno. Szatniarka zauważyła ten manewr i jak kocica skoczyła dwoma susami w ich stronę. Musiała cały czas mieć otwartą torebkę, bo w okamgnieniu wycelowała pistolet w piersi Fredy.
- Dawaj tu ten blok ty marnoto! Zaraz zatelefonuję gdzie trzeba, i do końca życia zgnijesz w kryminale! Ty zafajdana krowo!
Nie zdążyła dokończyć swojego naładowanego epitetami zdania. W jednej sekundzie stało się coś nieoczekiwanego. Freda zrobiła błyskawiczny zwrot ciałem w bok i jednocześnie obiema rękami wyrwała broń z rąk dziewczyny. - Zrobisz najmniejszy ruch to ci zdrowo przywalę. Naucz się zasady, że strasząc kogoś spluwą tak dobrej marki, należy ją najpierw odbezpieczyć, potem trzymać w należytej odległości, a nie pod samym nosem przeciwnika. – Zarepetowała patrząc do wnętrza, czy nabój wchodzi do komory.
- Posłuchaj teraz jałówko, co mam ci do powiedzenia. Zrobisz jakiś ruch, który mi się nie spodoba, właduję w ciebie cały magazyn, czego też bardzo nie lubię...

Str. 166

...Podeszła do półki i zdjęła identyczną książkę Rosenberga. Ze środka wyjęła papier leżący między kartkami. Położyła przed Fredą.

„Mojej nordyckiej pupilce Dzidzi. Aby nikt nie próbował posądzać ją o to najgorsze! Pochodzenie!!
Reichsführer Heinrich Himmler”

Przeczytała dwa razy i wtedy dopiero do niej dotarło, że niewiele osób w Raichu ma tak mocne papiery, że jest Nordykiem. Natomiast taki żelazny glejt posiada biedna żydowska dziewczyna z małego węgierskiego miasteczka na zadupiu.
Dzidzia zabrała papier i wsadziła na nowo do książki.
- Tego można używać, jako listu polecającego wszędzie. Przekonałam się o tym, wyrabiając nową kenkartę i paszport. Pokazałam to jako rekomendację i nie było żadnej dyskusji, że mam zameldowanie czasowe, i co mają wpisać, jako zawód. „Proszę przyjść za dwie godziny. Wszystko będzie gotowe. Rubrykę »zawód« proszę wypełnić samodzielnie”.
W normalnych okolicznościach czeka się tydzień lub dwa. Na dodatek te ukłony do pasa. Tacy byli rozkojarzeni, że nie odebrali mi starych dokumentów. Jak myślisz? Mogą się kiedyś komuś przydać? Wiem, że tak...

str. 171

...W drodze powrotnej, gdy schodziłam ze szwedzkiego promu w duńskim Helsingor, miałam drobny incydent z masą szwabskich żołdaków jadących na urlopy z okupowanej Norwegii. Było nas kilkanaście osób cywilnych. Młody oficer SD sprawdzający paszporty odstawił mnie na bok.
„Coś zbyt często jeździsz w tę i z powrotem do tej Szwecji. Wyjaśnimy to dokładnie!”. Uśmiechnął się znacząco do tych innych żandarmów, którzy zaczęli rechotać zacierając ręce.
Postanowiłam naśladować twój styl. Postawiłam spokojnie bez jednego słowa walizkę na ziemi. Wyjęłam książkę Rosenberga, w której miałam jego list polecający i autograf Himmlera, i wsadziłam to wszystko jemu do ręki. Gdy zaczął czytać, powiedziałam cedząc wyrazy jak żmija.
„Ja wykonam tylko DWA telefony! Najpierw do Frankfurtu, a potem do Gestapo w Kopenhadze. Za niecałą godzinę tu się zjawią. Albo załatwią to tu na miejscu albo pojedziesz tam, gdzie nie ma żadnego wyjścia. Zaryzykujesz takie rozwiązanie problemu? Oprócz tego chciałeś mnie potraktować jak kurwę! To duże przestępstwo dla oficera!”.
Trzęsący się gówniarz blady jak ściana po bełkotliwych przeprosinach zawiózł mnie pod sam pociąg do wagonu pierwszej klasy...

Str. 257

...Gdyby pan ze zrozumiałego skądinąd strachu poinformował o naszych zamiarach policję lub kogoś innego zainteresowanego takim kopiowaniem, to się bardzo zdenerwuję...
Wzięła swoją torbę z krzesła i zarzuciła beztrosko na ramię uśmiechając się miło do fotografa.

- Opowiem krótko takie moje zdarzenie z przed dwóch tygodni, gdzieś tam w wojującej Europie. Jakaś strachliwa szatniarka wyciągnęła do mnie pistolet. Nie tylko odebrałam jej tę spluwę, ale zagroziłam, że jak się zdenerwuję, następną wizytę złożę jej osobiście albo przez znajomego, zostawiając na ladzie szatni wiązkę odbezpieczonych granatów obronnych. Nie wiem, czy pan wie, że granaty tego typu mają dużą siłę wybuchu i więcej odłamków. Tutaj można takie kupić za bezcen od szwabskich żołdaków jadących na urlop z pańskiego pięknego kraju. Kraju przepięknych fiordów, który okupują, rabują i dewastują. Żegnam i dziękuję za pomoc w wykonaniu kopii...

Str. 517

...Oficer uśmiechnął się złowieszczo.

– Wysiądziesz z nami na dokładną rewizję i zobaczymy, co dalej.

Trzymał nadal jej dokumenty w ręku, a ona z furią odwróciła się od niego i sięgnęła do torby. Zrobię tak, jak by to była Freda. Oficer myślał, że Dzidzia chce wyciągnąć jakąś broń i złapał się za kaburę, ale ona tylko wyciągnęła książkę Rozenberga. Zrobiła pół kroku w jego stronę, trzymając buch przed sobą.

- Zacząłeś bez podstaw i respektu tykać mnie, więc i ja to robię. A teraz słuchaj uważnie, bo od tego zależy, czy zostaniesz w tej robocie. Inaczej, gdy wysiądę, ty pojedziesz jutro rano innym pociągiem na wschód. W najlepszym przypadku do karnej kompanii, jako zwykły żołnierz, tam takich potrzebują. Teraz tak: sprawdź mój dokument, gdzie ja pracuję. Następnie, obejrzyj sobie ten Buch, który chciałeś publicznie spalić. Szczególnie to, co jest tam ręcznie napisane przez dwóch moich, powiedzmy, zleceniodawców. Gdy wysiądę, natychmiast wykonuję telefon albo, jak się zdenerwuję, dwa. Autor tej książki, gdy mu to wszystko opowiem, wpadnie w szał. Wtedy jeszcze dziś zabiorą cię na SS, tam gdzie zapomniano wybudować wyjścia na wolność. Zaryzykujesz!?

Usiadła i niewinnym wzrokiem wpatrywała się w oficera. Już przy oglądaniu przez niego dokumentu mina nieco mu zrzedła i miała pewność, że Fredowa metoda zadziałała. Wygrałam!...

Str. 527

...Przestraszyła się, a irytacja pomału zaczęła przejmować kontrolę nad jej umysłem. Tylko nie poddać się uczuciom, bo - jak to Freda mówiła - jeden fałszywy krok i wszystko wali ci się na głowę, albowiem jesteś przegrana.
- Jeśli chodzi o to, z czym i dla kogo będę tam pracowała, to proszę lepiej zapytać moich pracodawców. W moim dokumencie...
- Jacy to pracodawcy!? Nazwiska i adresy!! – Szczeknął swoim wyuczonym żargonem oprawcy.
Jeden ze stojących obok gestapowców zorientował się jednak, że chyba idą za daleko i złapał oficera za rękę. - Heinz zaczekaj! Obejrzyj rubrykę „Zawód”. – Ten, po przeczytaniu wyraźnej pieczątki, w końcu się zreflektował.
Teraz Dzidzia zaczęła walić cios za ciosem.
- Jeśli to nie jest wystarczające, to mogę wykonać dwa telefony. Jeden do Frankfurtu, a drugi do Berlina. Tu wystarczy zapytać w recepcji na Prinz-Albrecht-Palaiz, gdzie obecnie znajduje się Reichsfürer, i poprosić o telefon do niego w ważnej sprawie. Wszystkie numery mam wypisane w torebce. On rozwiąże tę kwestię szybko i na swój sposób. Jest błyskawiczny w działaniu...