Fragmenty książki "Chyba nie mogę Pani posądzić o demonizm. Witkacy"

s. 7

Wyciągnął rękę, chcąc się przedstawić, ale ta młodsza przestała się natychmiast śmiać i wzruszywszy ramionami zamierzała odejść. Mijając go ze zmarszczonym czołem, usiłowała coś powiedzieć, ale ją uprzedził, wyrzucając z siebie:

- Nazywam się Stanisław Ignacy Witkiewicz i jestem portrecistą. Chciałbym bardzo zrobić pani portret. Ma pani niesamowicie interesującą i piękną twarz. Jest pani niemalże sobowtórem mojej, przed laty zmarłej, przyjaciółki, i...

Starsza zrobiła nieokreślony ruch ręką.

- Czekaj, Genia! To nie żaden łobuz, tylko znany pan artysta Witkacy, o którym dużo się słyszy... Uśmiechnęła się chytrze, dając do zrozumienia, że krążące po stolicy pikantne plotki o nim doszły też do niej.

s. 82:

Otóż ten fryzjer, pan Adolf, jest już dobrze po czterdziestce, a ta siedemnastolatka jest kochanką swego szefa. Powiadają, że dziewczę ma bardzo często drobne i większe romanse, czego chorobliwie zazdrosny szef-kochanek nie podejrzewa. To nie są plotki wyssane z palca, bo...

Przerwał i ścisnął Genię za rękę. Spojrzała za jego wzrokiem.

Staś, opowiadając, trzymał lewą rękę pod stołem i jednym palcem skrobał czy też głaskał delikatnie dziewczynę po kolanie. Ta, na pozór zaskoczona, zaczerwieniła się, ale nogi nie cofnęła, a wręcz przeciwnie. Widocznie chciała pokryć swoje zaskoczenie, bo zanosiła się od śmiechu, machając jak dzieck obiema rękami.